Ciekawą rzeczą w schizokollage/traitmaxxing jest to, że stawia dokładnie przeciwną wyzwanie w porównaniu do sztuki generatywnej dla twórców. W przypadku wizualnych dzieł generatywnych, wiele z nich zaczyna od stosunkowo prostej techniki lub koncepcji w tle (szum Perlin, pola przepływu, automaty komórkowe itp.). Wyzwanie dla artystów polega na podniesieniu tych elementów do czegoś, co wydaje się świeże i unikalne. Pomyśl o tym, ile niskonakładowych dzieł z pola przepływu pojawiło się po Fidenzie. Gdy koncepcja jest rozwinięta, różnorodność pochodzi z dodawania chaosu do systemu poprzez cechy, które sprawiają, że każde dzieło jest wyjątkowe, ale wciąż spójne w szerszej przestrzeni wyjściowej. Ryzyko polega na tym, że zbyt duża spójność może spłaszczyć indywidualność, pozostawiając wyniki, które wydają się wymienne. Znakiem silnego algorytmu jest głębokość i pojawianie się: możesz natychmiast rozpoznać kolekcję, ale każde dzieło ma swoją własną tożsamość. W przypadku schizokollage podstawą jest traitmaxxing. Wiele kolekcji wygląda jak seria prawdziwych 1/1, zbudowanych z kolaży zderzających się stylów i fragmentów kulturowych. Ponieważ nacisk kładziony jest na wizualny nadmiar, łatwo jest stracić tożsamość, zarówno w obrębie kolekcji, jak i w różnych kolekcjach. W tym sensie twórcy schizokollage muszą w pewnym stopniu ograniczyć chaos, aby widzowie mogli spojrzeć na dzieło i pomyśleć: „o, to jest [nazwa kolekcji].” Sztuczka polega na zachowaniu przyjemności wizualnego przeciążenia bez popadania w całkowity hałas, aby znaleźć rodzaj rozpoznawalnego „głosu” w formacie opartym na dysonansie. Chodzi mniej o wynajdywanie nowych cech, a bardziej o kuratorowanie ograniczeń z pewnymi powtarzającymi się teksturami, logiką kompozycyjną lub tematycznymi kotwicami, które nadają kształt nadmiarowi. Najbardziej udane zestawy schizokollage potrafią przefiltrować tę igłę: na pierwszy rzut oka wydają się delirująco heterogeniczne, ale im dłużej patrzysz, tym bardziej ręka konkretnego artysty lub kolekcji staje się spójna.