Mam swoją teorię, że internet znacznie ułatwił wychodzenie z relacji. Na początku brzmiało to bardzo dobrze, ale w rzeczywistości miało wiele nieprzewidzianych skutków. 1. Po 30 latach nasze kręgi społeczne są mediowane przez internet, a nie lokalne przestrzenie wspólne. 2. Nie ponosimy więc społecznych kosztów spotykania się w mieście z osobą, z którą mamy konflikt. 3. Nie mamy też miejsca na wspólny cel lub pokrewieństwo, gdzie mogłaby odbywać się bardziej zaawansowana koordynacja, jak arbitraż czy mediacja. 4. Nie możemy również oczekiwać, że lokalne sądy, które wcześniej były ostatnią instancją mediacyjną, będą mediować nasze spory. 5. Kiedy więc dochodzi do wyjścia, nie ma odpowiedniego procesu, pożegnania, zamknięcia, 5. i nie uczymy się umiejętności naprawy po konflikcie. 6. Zamiast tego po prostu cicho wycofujemy się do naszych bańek, gdzie każdy, kto się z nami nie zgadza, jest wykluczany, są źli, manipulują nami, cicha anulacja to wyjście, do widzenia. Ludzie w środku rezygnują z wyboru stron lub chowają się, zamiast być w stanie mediować. 7. To jest rodzaj dużego wzmocnienia tkaniny społecznej. To nie wszystko złe, internet przyniósł wiele dobrego. To po prostu nie jest to, co nam obiecywano w latach 90-tych. Myślę, że obiecywano nam to: ale w rzeczywistości to, co się wydarzyło, to to, że koszty pozostały takie same, tylko wyrażone w inny sposób. Internet dał nam możliwość komunikacji na dużą skalę, ale nie dał nam możliwości budowania zaufania na dużą skalę. Optymistycznie 1. Odwrócenie trendu, chcę znów być optymistyczny co do zaufania. 2. Ethereum za to, że dało nam możliwość protokołowania zaufania. 3. Wyjście na zewnątrz, dotykanie trawy, robienie rzeczy z sąsiadami i budowanie zaufania lokalnie. 4. Lokalizm Ethereum, za to, że dało nam miejsce do zabawy z obiema strukturami jednocześnie. 🌱