Nie mogę sobie wyobrazić, jak to jest być facetem od newsletterów, który spędza godziny na pisaniu długiego, dramatycznego tekstu o "szczycie SPX"... w końcu rynek spada o kilka punktów, naciskasz przycisk wysyłania czując się usprawiedliwiony, a dwa dni później osiągamy nowe szczyty, a twoje arcydzieło dosłownie oznaczało dno. Bycie w błędzie to część gry, ale człowieku, oglądanie, jak godziny twojej pracy są tak zdeptane, musi boleć.