Oczywiście wyjaśnia to paradoks "Alabama vs. Francja PKB na mieszkańca", o którym tak chętnie mówi dyskurs Europoor. Spacerując po Mobile lub Detroit w porównaniu do Lyonu czy Bordeaux, i nie mając innych informacji, bardzo łatwo można stwierdzić, które z tych miejsc można uznać za bogate społeczeństwo (nie wspominając o oczekiwanej długości życia, wskaźnikach przestępczości itp.).
Antonio García Martínez (agm.eth)
Antonio García Martínez (agm.eth)16 sie, 23:28
Jedna z moich teorii spiskowych jest taka, że wiele z amerykańskiej gospodarki jest fałszywe. Miliony zatrudnionych w całych branżach pracy socjalnej, takich jak TSA/DMV/USPS/HR, spadający wskaźnik uczestnictwa w rynku pracy oraz astronomiczne wskaźniki pomocy społecznej/SSDI/SNAP, 20% PKB w szaleńczo zawyżonej opiece zdrowotnej, bańki majątkowe w miastach napędzane przez NIMBY i FOMO, wszystko to podtrzymywane przez przewartościowanego dolara, który rząd nie może przestać drukować — wygodnie będącego globalną walutą rezerwową, ponieważ naszym ekonomicznym rywalem jest hermetyczna dyktatura. Jedynymi bardziej realnymi częściami są mały (pod względem liczby ludzi) sektor technologiczny, który wypłukuje to napompowane papierowe bogactwo w fantastycznie dynamiczną maszynę sortującą talenty przedsiębiorcze (z dużą częścią talentów muszącą być importowaną) oraz bezwzględnie efektywna branża usługowa, która utrzymuje koszty życia na niskim poziomie dla zamożnych (z dużą częścią pracy muszącą być importowaną).
176,77K